piątek, 31 sierpnia 2012

To był ciężki dzień...

Dzisiaj już miałam wszystkiego dosyć. Nawet mnie do jedzenia nie ciągnie. Przy każdym kęsie słyszę jej głos: "Po co aż tyle jesz?! Ty gruba świnio! Spójrz na siebie! Pozbądź się tego jedzenia, teraz!" Płaczę prawie przy każdym posiłku. Każdy kęs to wewnętrzna walka. Moja mama wczoraj przyjechała z delegacji i postanowila zrobić coś specjalnego - mój ulubiony ryż po chińsku. Jest pyszny, ale ten zapach...Te przyprawy...Ale się nie poddałam - stałam w kuchni i tylko wąchałam. Można powiedzieć - nasycałam się zapachem. Na obiad zjadłam kromkę pełnoziarnistego chleba i sałatę. Potem następna pokusa - przyszła koleżanka, zrobiłam mrożoną kawę (oczywiście na chudym mleku). Poszłyśmy na spacer, pochodziłyśmy było ok, ładna pogoda. Usiadłyśmy na ławce, a ona od razu - to co idziemy na jakieś "dietetyczne" lody. Podziękowałam. Przepraszam bardzo ale jak lody mogą być dietetyczne??? Już nawet tego nie skomentuję. Po prostu wkurzają mnie osoby, ktore wiecznie zaczynają dietę "od jutra". Potem mijają dni, tygodnie, miesiące, a oni nie chudną. Ona jest jedną z nich. Oczywiście wieczorem jeszcze jedna pokusa. Poszłyśmy z mamą do jej koleżanki i jej syna, mojego niby przyjaciela, która wagę ma gdzies, bo jest szczupła i według mnie wygląda ok. U niej w domu zawsze znajdzie się coś kalorycznego. Dostały mi się dwa kawalki ciasta, pączki, borówki. Na szczęście zostaliśmy sami u mojego "przyjaciela" w pokoju i wszystko wylądowało w jego żołądku na co zareagował z uśmiechem. Ale moja największa pokusa dzisiaj to czekoladowy austraicki likier mozart, mega bomba kaloryczna. Uwielbiam go, jest przepyszny. Odmówilam i wypiłam cole light. Oczywiście rano i wieczorem poćwiczyłam, dużo dzisiaj chodzilam. Przepraszam, że tak się rozpisuję ale musialam to z siebie wydusić. Jutro omówię pułapki dietetyczne w sklepach tylko jeszcze zbieram wiedzę. Chudnijcie :***

Bilans:
owsianka = 150 kcal
maliny = 50 kcal
kawa mrożona = 100 kcal
chleb = 140 kcal
salata = 10 kcal
nektarynka = 40 kcal
RAZEM: 490 kcal






czwartek, 30 sierpnia 2012

Głodny? To może jakiś fast-food...

Ach te fast-foody. Widać je już  z km. Postanowiłam poruszyć dzisiaj temat szybkiego jedzenia na mieście, ponieważ jestem osobą, która często przebywa poza domem i czasami musi wrzucić coś na ruszt w centrum.     Na swoim starym blogu pisałam o dwóch sieciach kawiarni - coffee heaven vs. starbucks. Załóżmy taką sytuację - jesteśmy zmęczeni, jest zimno, ale nie jesteśmy głodni lub nie mamy czasu na jedzenie. Patrzymy o coffee heaven! Wezmę sobie kawe na rozgrzanie...Biorę duże carmel machiato. Przecież to tylko kawa i trochę syropu...
Wczoraj zrobiłam zdjęcie, taka kawa ma ponad 500 kcal!
Załóżmy, że jest gorąco więc wezmę swoją ulubioną kawę na zimno - crunchy cookie frostito.
Uwaga, uwaga taka kawa ( w dodatku na chudym mleku) to prawie 630 kcal! 
Masakra...no to może trochę mcnuggetsów? przecież kurczak to chude mięso...na pewno lepsze niż hamburger. Pozwolę sobie na trochę więcej skoro nie jem hamburgera. Może tak 8 sztuk?
To jedyne 930 kcal! No to może sałatka z kurczakiem? Tak przecież to prawie same warzywa....Poleję sobie jeszcze sosikiem winegret. Czyli łacznie - 365 kcal + 195 kcal = 560 kcal. Super. Właśnie dlatego kiedy jestem na mieście to zawsze biorę coffee frapp light tall w starbucksie = 86 kcal :) Uważajcie na takie pułapki. Jutro napiszę o "dietetycznych" pułapkach w sklepach.

Dzisiaj jestem z siebie dumna - ćwiczyłam przez 2 h, a zjadłam tylko (lub aż) owsianke i warzywa. Motywacja nie słabnie. Chudnijcie :****

Bilans:
owsianka = 150 kcal
warzywa na patelnię = 212 kcal
RAZEM: 362 kcal


środa, 29 sierpnia 2012

Craz bliżej celu...

Czuję się świetnie :) Wszystko idzie zgodnie z planem. Jutro chcę zjeść jeszcze mniej niż dzisiaj. Czuję się silna. Gdzie jest ta dziewczyna, która jeszcze pół roku temu płakała  z powodu swojej bezsilności? Nie ma jej. Mam nad sobą kontrolę. Na razie. Piszę notkę i piję kawę. Zamierzam jeszcze poćwiczyć wieczorem. Dzisiaj byłam ze znajomymi w centrum. Poszliśmy na bubble tea. Chciałam sobie kupić, ale nie wiedzialam ile ma kalorii. Spróbowałam łyka od koleżanki i pierwsze co poczułam to cukier, więc w końcu nie kupilam. Bałam się, że mogę dzisiaj polegnąć. Kiedy napisałam, że nie wychodzę z domu, Karen napisała, że wtedy nie bede mogła pokazać jaka jestem silna. Więc, kiedy zostałam zaproszona, zgodziłam się. Rano napisałam sobie tylko na dłoni po japońsku - pamiętaj o mnie..ana. Pomogło. Już nie mogę się doczekać ważenia w poniedziałaek! Chudnijcie :***

Dzisiejszy bilans:
owsianka = 150 kcal
lyk bubble tea = 10 kcal
warzywa na patelnię = 210 kcal
mala brzoskwinia = 40 kcal
miseczka zupy z soczewicy = 80 kcal
RAZEM: 490 kcal







wtorek, 28 sierpnia 2012

Lighter

U mnie wszystko dobrze, odchudzanie idzie pełną parą, bilanse nie przekraczają 700 kcal. Chodzę na jogę i ćwiczę z Ewą Chodakowską. Tato kupił mi już z rana nową płytę z magazynem shape. Uważam że z treningow, które można wykonać w domu jej są najlepsze. Łączą kardio, pilates, ćwiczenia aerobowe. Spalają tkankę tłuszczową, a nie powodują przyrostu mięśni. Poza tym kiedy na nią patrzę aż chce mi się ćwiczyć! Ewa jest taka chuda! Ale cóż pozostaje pracować nad sylwetką. Dzisiaj w końcu udało mi sie przekonać mamę do kupna wagi kuchennej. NARESZCIE! Chcę wiedzieć ile dokładnie kcal spożywam. Teraz będę mogła robić sobie dokładne bilanse. Przydałaby się jeszcze nowa waga łazienkowa. Do tej mojej nie mam zaufania.
Tak w ogóle to czuję się znacznie chudsza. Dzisiaj doszłam do wniosku, że chudnięcie to dla mnie najlepsze i najpiękniejsze uczucie. Mogę stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie - Jestem z siebie dumna. A kiedy staję  na wadze i widzę że wyświetlające się cyferki maleją to czuje się niesamowicie. Idę ulicą i nie mam wrażenia, że każdy się na mnie patrzy i myśli, że jestem gruba. Niestety kupione tydzień temu spodnie w rozmiarze 40 stają się za duże. Jak tylko dostanę kieszonkowe to je odlaze i zaczekam az wszystkie spodnie zaczna ze mnie spadac. Wtedy kupię sobie nowe :)
Chudnijcie :***

Wczorajszy bilans:
owsianka = 150 kcal
1/2 grejfruta = 50 kcal
miseczka zupy z soczewicy = 80 kcal
mała bułka = 120 kcal
sałatka z kurczakiem = 100 kcal
RAZEM: 500 kcal

Dzisiejszy bilans:
owsianka + borówki = 190 kcal
maliny + kromka ciemnego chleba = 210 kcal
miseczka zupy z soczewicy = 80 kcal
galaretka = 70 kcal
brokuły + mały filet z kurczaka = 100 kcal
RAZEM: 650 kcal




poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kontrola

Sytuacja opanowana, na razie nie będę się ciąć. Dzisiaj było cotygodniowe mierzenie i ważenie. Ważę równo 70 kg. Mam nadzieję, że teraz będzie już stabilne. Wymiary też są ok. Spadłam w biodrach, udzie i talii, wszędzie o 1 cm. Jestem zdowolona, bo w tym tygodniu miałam trochę porażek, ale cel został osiągnięty. Następne ważenie 3 września. Zanim pójdę do szkoły to wyruszam na poszukiwania czerwonej bransoletki lub czerwonych koralików itp. Myślę, że w przyszłym tygodniu będę już ważyć 67 kg. To moja najniższa waga (przy tym wzroście oczywiście) i w niej już czulam się znacznie lepiej. Oczywiście codziennie ćwiczę intensywnie przez ponad godzinę.  Wczoraj przez 3 godziny robiłam dokładne plany diety, rozplanowalam sobie ćwiczenia na caly tydzień. Uda się, bo unikam jedzenia. Nie ruszam się z domu, z nikim nigdzie nie wychodzę tylko oczywiście na spacer z psem. Moi przyjaciele strasznie dużo jedzą. Idziemy do centrum a oni odrazu mac, kfc i inne śmieci. Po co mam się tak męczyć. Tu jest mi dobrze. Mam was, a dookoła samo zdrowe jedzenie. Poza tym relaksuje się jeszcze przed szkołą a pogoda i tak jest nieciekawa. Zaczęłam czytać bardzo ciekawą książkę - "Marina" C. R. Zafona. Bardzo mi się podoba jak na razie.

Mój wczorajszy bilans:
owsianka = 150 kcal
warzywa na patelnię = 212 kcal
mała brzoskwinia = 40 kcal
big milk = 85 kcal
sałatka z kurczakiem = 100 kcal
RAZEM: 587 kcal





niedziela, 26 sierpnia 2012

Dancing wih he Devil [...] The Ace of Spades


Uwielbiam tą piosenkę, jest taka...pasujedo mnie. Kocham Nirvanę, AC DC, Iron Maiden, Guns 'n' Roses. Nie jestem grzeczną dziewczynką. Czytałam wczoraj wasze komentarze dotyczące cięcia sie. Myślę, że raczej blizn nie będzie. Smaryję rany olejkiem arganowym - już wiele razy mi pomógł. Smaruję je jeszcze samoopalaczem. To też pomaga. Boję si tylko, że nie zagoją się do rozpoczęcia szkoły, a naprawdę je widać. Wtedy na wf przy przebieraniu się zaczną się pytania - chyba powiem że wpadlam w krzaki. Dzisiaj zapowiada się dobry dzień. Rano zjadłam tylko owsiankę. Zaraz obiad - pewnie będę musiala sobie zrobić warzywa na patelnię, bo moi rodzice wlaśnie sie pokłócili. Ostro. Jak zwykle o pieniądze - będą mieli rozdzielność majątkową. Echh...Szkoda gadać. Jutro napisze bilans, oczywiście ćwiczyć też zamierzam. Chudnijcie :***





sobota, 25 sierpnia 2012

I've got an appetite for destruction

Sorry, ale musiałam usunąć tamten blog. Ktoś się o nim dowiedział. Nie chcę, żeby go czytał. Przepraszam za zamiesznie, ale i-wanna-fit-into-myprada zostanie usunięty. Tak czy siak, mam już dość. Niby chudnę, ale nie potrafię normalnie żyć. Nikogo nic nie obchodzi, trudno. Jeśli wszyscy naokoło mają mnie w dupie, to ja ich też. Wczoraj skusiłam się na fast-fooda. Nie zjadłam jakoś dużo bo hamburgera i małe frytki, ale ją rozzłościłam, już i tak była zła, że nie akceptuję jej zasad. Mowa tu oczywiście o anie. Musiałam się uwolnić od nadmiaru emocji, więc pocięłam się. Bardzo. Pocięłam sobie uda, tak żeby rodzice nie widzieli. Mam tam teraz z jakieś 20 krwistoczerwonych ran. Potem leżalam na dywanie a ona jeszcze na mnie wrzeszczała. Ćwiczyłam do 3:00 nad ranem. Kiedy jadlam tego fast fooda to miałam nieodparte wrażenie że wszyscy się na mnie gapią. Dzisiaj jadłam sama każdy posiłek. Jadłam same zdrowe rzeczy, tak okolo 1000 kcal. Ale i tak wydaje mi się, że to za dużo, więc zrobiłam E. Chodakowską 2 razy. Padam i kręci mi się w glowie - właśnie takie uczucie lubię. Obiecalam sobie, że w tym roku to zrobię i tak będzie. Chudnijcie :***